Któregoś razu, gdy świat znowu zdawał się walić, zdałam sobie sprawę, że mimo całej swojej ekstrawertycznej natury, w swoim smutku jestem zupełnie sama. Ja jedyna w bezmiarze Wszechświata. Myśl, która kiedyś by mnie przeraziła, oprócz zadziwienia, nie wywołała we mnie większych emocji. Wszak umierając, też jesteśmy sami. Tak zrodził się pomysł zmierzenia się z odartym z maski wnętrzem. Z myślą czystą, wydartą z zakamarków ekshibicjonistycznej poniekąd duszy.
czwartek, 1 marca 2012
Przyszla na swiat dzis w poludnie. Wkroczyla w zycie, przez ktore przejdzie, sytuujac siebie w jego centrum. Cud narodzin poprzedzony oczekiwaniem, ktore porownac umiem tylko do oczekiwania na smierc - wiadomo, ze przyjdzie, choc trudno to objąć umyslem. Czysta fizologia, zezwierzecenie. Na nic tu zdobycze owczesnego swiata, na nic oglada, know how i savoir vivre. Tak samo od zawsze. Chwila ta otworzyla przede mna Niebo. Narodziny Zosi, a rok pozniej Kajetana wyzwolily we mnie milosc, ktora okazala sie brakujacym ogniwem w moim dotychczasowym zyciu. Milosc, ktora porzadkuje wszystko. Jasnosc umyslu, Objawienie, Prawda. Tak, jestem Matką przede wszystkim. A przez to Czlowiekiem, ktory spotkal sie z Absolutem. W mojej Samotni, teraz, gdy dzieci spia, a maz wlasnie wyruszyl na wspinanie w Tatry, slysze siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Powiem Ci ze bardzo zaluje ze nie mozemy sie widywac...ty To jestes optymistka, chyba najwieksza jaka znam, no i chyba bardzo malo spisz :)
OdpowiedzUsuńA kim jest autor tego komentarza?:)
OdpowiedzUsuń