piątek, 2 marca 2012

Kim jestem?

Byla dzis u mnie Ula. Rozmawialysmy m.in. o poprzednim blogu, ktory niosl podobno dobrą energię, przywolywaną przez Nią regularnie w czasach kryzysow. Bylam w nim szaloną, bezkompromisową marzycielką. Jezdzilam ponad 200 km/h na motocyklu, skakalam ze spadochronem, wspinalam sie w Tatrach, nie mając o tym zielonego pojecia, spalam z obcym wtedy facetem (a dzis moim mezem) na wysokosci 2000 m n.p.m. pod glazem, prowadzilam kurs tanca towarzyskiego nie mając z nim nic wspolnego, kilometry pokonywalam na rowerze, ba! o malo nie wstapilam do szkoly oficerskiej (nota bene kolezanka, ktora skladala papiery ze mną za miesiąc jedzie na misję do Afganistanu jako dowodca jednostki operacyjnej). Mialam konszachty z antyterrorystycznymi jednostkami specjalnymi, znalam sekrety tajnych misji:) Myslalam wtedy, zaledwie chwile temu, ze chcę zyc tak, aby miec o czym wnukom opowiadac. Dzis mam rodzine. Dwoje dzieci, meza. Na rowerze jezdzilam 3 lata temu, kiedy to ostatni raz nie bylam w ciazy, ani swiezo po porodzie:) Organizacyjnym wyczynem jest dzis 4 - dniowy wypad w gory z kolezankami. Kim jest kobieta, w ktorej zyciu tyle się zmienilo? To wciąz ta sama osoba. Przytomna, swiadoma swojej wartosci i korzeni. Wedlug swojej skali wrazliwosci mocno doswiadczona. POtrafiaca zawalczyc, ale i zrezygnowac. Uparcie i konsekwentnie daząca do celu. Nie odpuszczająca sobie i innym. Wrazliwa na ludzi. Refleksyjna. Mocna. Niepodlegajaca presjom. To, co mam dzis, bylo moim marzeniem kilka lat temu. Wymyslilam to sobie, wierzę w to. Wiem, ze ludzie przyciągają swoj los. Jestem w związku, do ktorego musialam dojrzec, z facetem, ktory co prawda nie jest ani tancerzem, ani komandosem, ani zadną ubraną w kolorowe piorka papuga, za to z ktorym lubię byc, z ktorym wiem, co będę robila za lat 20 (o ile dozyje, ha ha:)). To facet, ktory odslania przede mna wszystkie slabosci, z ktorym mimo prozy zycia nigdy sie nie nudzę i ktory akceptuje mnie taką, jaką jestem. To facet, ktory potrafi zauwazyc, ze na tle znajomych par, mimo nieduzego stazu, jestesmy najdalej w tej relacji. Dzis, tak jak kiedys, chronie swojego terytorium. Wbrew wielkomiejskiej modzie z calym przekonaniem piastuję ognisko domowe, marzę bowiem o domu pelnym dzieci i wnukow. Praca? Tak jak kiedys, nie interesuje mnie kariera. Chce miec z niej przyjemnosc (i pieniedzy tyle, by na siebie zarobic). Czyję natomiast niezmiennie potrzebe stalego rozwoju. Dla treningu szarych komorek zaraz po urodzeniu Zosi podjelam studia doktoranckie, wciaz ucze sie jezykow. Mam wiele tozsamosci i wiele zawodow. Dokonuje wolnych wyborow. Swiadomie prowadzę mniej konsumpcyjny tryb zycia, nie mam telewizora, ktory konsumpcję nakręca. Przede wszystkim potrafię sie cieszyc - a to rozmowa, w ktorej udalo sie znalezc porozumienie totalne, a to spacer taki mily... Cieszy mnie proste zycie. Lubię prostych, swiadomych, refleksyjnych ludzi. Mimo uwiklania w dwojkę malutkich dzieci, potrafię znalezc przestrzen dla siebie. Potrafię sie oddalic. Jest we mnie spokoj. Potwierdzila to dzis Ula, obserwujac nasz dom:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz