Któregoś razu, gdy świat znowu zdawał się walić, zdałam sobie sprawę, że mimo całej swojej ekstrawertycznej natury, w swoim smutku jestem zupełnie sama. Ja jedyna w bezmiarze Wszechświata. Myśl, która kiedyś by mnie przeraziła, oprócz zadziwienia, nie wywołała we mnie większych emocji. Wszak umierając, też jesteśmy sami. Tak zrodził się pomysł zmierzenia się z odartym z maski wnętrzem. Z myślą czystą, wydartą z zakamarków ekshibicjonistycznej poniekąd duszy.
środa, 4 kwietnia 2012
Zniknąć
Nie mam dziś ochoty na nic. Tylko koc i kubek herbaty. W domu realizuję program minimum. Dzieci chyba to wyczuwają, bo o dziwo zajmują się sobą. Dziś świat zewnętrzny nie jest mi do niczego potrzebny. Odpływam w marzeniach. Nie ma mnie tu, niewiele słyszę. Oddycham głęboko. Przed oczami przewijają się obrazy z przeszłości, ludzie, scenariusze zdarzeń. Widzę swoje życie z lotu ptaka. Jak cicho...Tak cudownie jest sobie na to pozwolić...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz